Pewnie nieraz, jeśli ktoś czytał etykietę, spotkaliście się ze słowem ' antocyjany'
Nie brzmi to naturalnie, ale absolutnie nie jest to coś, czego powinniście się obawiać.
W świecie chemii spożywczej mają wyznacznik E 163.
Są to barwniki spożywcze, pochodzenia naturalnego, ale zaznaczę, że pochodzenia z roślin! A nie załóżmy z owadów jak kwas karminowy.
Bardzo fajnie właśnie, jeśli znajdziemy produkt, który w składzie ma antocyjany
jako barwnik, a nie coś innego.
Antocyjany występują np w owocach leśnych; czarne porzeczki, jeżyny,aronia, maliny a także w winogronach oraz w warzywach; kapusta czerwona czy np bakłażan.
Nie sprawdziłam składu, ale czytałam gdzieś, że żelki Haribo są barwione antocyjanami- możecie więc sprawdzić, a to byłby dla nich spory plus.
Istnieje jednak też druga strona antocyjanów.
Nie polecam spożywaniu ich przez kobiety ciężarne.
Mianowicie robione jakieś badania i wykazały one, że wysoki poziom flawonoidów we krwi kobiet ciężarnych ( flawonoidy to antocyjany inaczej), może spowodować wystąpienie u płodu białaczki szpikowej.
Nie do końca wiadomo jak wygląda to statystycznie, jednak wiadomo, iż potraktowanie in vitro komórek macierzystych flawanoidami spowodowało pękanie DNA w genie MLL, które mutacje sa częste w ostrych białaczkach.
Właściwie tyle wyszło z tych badań. Dalsze sprawdzanie trwa..
Także, według mnie takie barwniki są o niebo lepsze niż te sztuczne.
Więc spokojnie, jemy. Nie przesadzajmy, bo nie ma po co.
Tym bardziej niech kobiety w ciąży nie przesadzają.
Ale jak na razie...nie widzę innych przeszkód niż "przesadzanie z jedzeniem" :)
Nigdy się z takim czymś nie spotkałam :P Pewnie dlatego, że nie czytam takich rzeczy, ale dzięx za info ;)
OdpowiedzUsuńloveanimalsi.blogspot.com